- Kim jesteście? - spytał chłodno Gray, Sora przełknęła ślinę...
- To raczej ja powinnam to powiedzieć, lecz nie mogę tego zrobić, bo ja was znam... - wiedziała kim są te osoby. To właśnie ich obserwowała w ukryciu, przez cały ten czas,
Natsu do niej podszedł. Wziął Sorę do ręki.
- Co ty~
- Więc jednak wróżki z ogonami istnieją! - wrzasnął zachwycony Natsu.
- Pierwsza byłaby wniebowzięta... - przyznała Erza. - Kim jesteście? - powtarza pytanie Graya.
- To nie wasza sprawa... - burknęła Emily i wyrwała towarzyszkę z rąk nieznajomego. - I nie dotykaj jej. - syknęła. Gdy chciała już pójść, Przyjaciółka pociągnęła małą rączką za materiał jej kurtki.
- Czekaj... - szepnęła. Wydostała się z dłoni brunetki i spojrzała jej prosto w oczy. Trwały dłuższy czas w milczeniu.
- C-co? - spytała w końcu.
- Oni mogą nam pomóc... - podleciała do jej ucha i wypowiedziała cicho słowa. Emily się mocno zdziwiła. Zdumionym wzrokiem spojrzała na dziwnych nieznajomych. Westchnęła. - Oni pochodzą z przeszłości. Jakimś sposobem musieli tu się dostać... A oni są magami!
- Co ty gadasz? - prychnęła. - Nie ma możliwości...~ - chciała dokończyć, ale przypomniała sobie, że właśnie rozmawia z wróżką, z istotą w którą niedawno jeszcze nie wierzyła. - Dobra, wierzę ci...
- Ekhem! - wróżka udaje kaszel. Podlatuje do Erzy. - Jestem Sora, a to jest moja przyjaciółka, Emily. - mówi żywym głosem. Emily mamrocze coś pod nosem i wzdycha. Siada po turecku i opiera podbródek od rękę. - Moglibyście nam pomóc? - pyta.
- A dokładnie w czym? - pyta zaciekawiony Gray.
- Chcemy... Odnaleźć wszystkie Księżniczki. - szepcze. - Marzeń, Piekła oraz Krwi... - Wszyscy rozszerzyli szeroko oczy. - Zostały naznaczone znakiem przez diabła. Jeśli je znajdziemy i odznaczymy, wtedy klątwa zniknie! - Erza przełyka ślinę.
- Jaka klątwa? - pyta z trudem.
- Jeśli umrze choćby jedna z nich... - patrzy się na nich z zmarszczonymi brwiami. - Nastanie ciemność, aż do czasu, gdy wszystkie księżniczki będą żyć. Nie możemy jednak tego zrobić we dwie. Potrzebna jest większa grupa. - kłania się przed nimi. - Dlatego proszę, pomóżcie nam... Wiem, że wy możecie nam pomóc. Jesteście w końcu magami Fairy Tail...- wyszeptała ostatnie słowa.
Erza zastanawiała się nad odpowiedzią. Owszem, miała szansę na spotkanie się z księżniczkami, swoimi "idolkami". Opuszcza głowę i zamyka, ale potem gwałtownie podnosi głowę i otwiera oczy.
- Dobrze. - mówi Erza. Nawet nie zauważyła, że Natsu powiedział to samo słowo w tym samym momencie co ona. - Ale pod jednym warunkiem: Pomożecie nam wrócić do domu. - postawia warunek. Emily wzdycha. Podnosi się i przeczesuje dłońmi swoje włosy. Patrzy się na nich z pewnym siebie uśmiechem.
- No ok, fajnie że nam pomożecie, ale my nadal nie znamy waszych imion. A raczej ja. - jej włosy powiewały na wietrze. - Kim jesteście?
- Jestem Natsu! - przedstawił się wesoło Salamander.
- Erza.
- Lucy! - uśmiecha się szczerze.
- Gray.
- Happy!
- Więc, na co czekamy? - różowowłosy wyszczerza zęby. - Chodźmy! - pobiegł prosto. Sora uderzyła się w twarz.
- Nie w tę stronę, ty durniu! - zawołała. - Założę się, że nawet nie wiesz, dokąd idziemy...
- No to masz rację... - wyznaje. - To gdzie my idziemy? - pyta się, tym razem podążając za stworzeniem. Nie odzywa się przez dłuższą chwilę. - Hej...? Ignorujesz mnie?
- Idziemy do wróżki bez ogona. Kiedy pierwszy raz mnie zobaczył, wyśmiał mnie. - patrzy się w przestrzeń.
- Czemu? - dziwi się Happy.
- Bo posiadam o g o n. - dokładnie przeliterowała ostatni wyraz. - Nie powiem wam dokładnie, dlaczego. Nie ufam wam tak bardzo, jak Emily.
- Czemu jej tak bardzo~
- Bo nazwała mnie przyjaciółką. - szepnęła, po czym wyprzedziła ich i usiadła na ramieniu przyjaciółki. Zdziwili się, ale szybko o tym zapomnieli. Rozmawiali przez całą drogę. Czasem doszło do bójki miedzy Grayem a Natsu. Erza oczywiście panowała nad sytuacją. Emily i Sora nie musiały się niczym przejmować. W ogóle nie rozmawiały z nimi. Wróżka nie przejawiała zainteresowania nimi. To, że ich obserwowała, nie znaczy, że może ich lubić. Brunetka zaś miała podobne zdanie o nowych towarzyszach. Nie ufała im w nawet jednej dziesiątej. Nie znała ich w ogóle, i nie zamierzała ich poznawać. Ważne było dla przyjaciółek to, że pomogą im w podróży. Nawet się nie zorientowali, kiedy dotarli do celu. Była nim mała, przytulna chatka, która znajdowała się na wzgórzu. Otoczona była różnorodnymi drzewami, zakrywające okna domu. Do mieszkania prowadziła kręta ścieżka, ułożona z płytkich i śliskich kamieni. Emily niemal się wywróciła, ale w porę złapała się jednej z gałęzi uschniętego drzewa. Popatrzyła się na nie zdziwiona. Dlaczego tylko to uschło? Pragnęła wiedzieć.
- Chodź! - pomachał Natsu ręką, który już był z resztą przy domku. Przeczesała włosy ręką i ruszyła w ich stronę. Wymamrotała coś pod nosem i zapukała, przedtem wahając się. Drzwi się otworzyły. Ku ich zdziwieniu, nie ujrzały nikogo. Nagle usłyszeli chrząknięcie. Wszyscy spojrzeli w dół. Zobaczyli małego staruszka z długą brodą na około pół metra, głowę miał łysą. Pod nosem posiadał wąsy o długości kilkunastu centymetrów. Ubrany był w czerwony szlafrok i kapcie. W jednej ręce trzymał biały kubek z napisem "Kocham mamę", a w drugiej drewnianą laskę.
- Um... Eto... Dzieńdobry? - zmieszała się Lucy, po czym zwróciła się do Emily szepcąc. - Ty coś powiedz...
- Dzieńdobry. - ukłoniła się lekko. Zaraz po tym przedstawiła każdego ze swoich towarzyszy. - Potrzebujemy pana pomocy.
- Ech... - popatrzył się na Sorę. - Sora-chan, to jest ta dziewczyna, o której mi mówiłaś? - wskazał laską na Emily.
- Tak, to ona. - pokiwała głową, na "tak". - Jest moją przyjaciółką. Eeee... - nie wiedziała, co dalej powiedzieć. - Chcemy zdobyć od pana wskazówki, jak odnaleźć portale do świata Marzeń i Piekła... oraz gdzie znajduje się Księżniczka Krwi. - staruszek chwilę się zamyślił. Patrzył się na nich swoimi niebieskimi oczami.
- Wejdźcie. Zanim otrzymacie ode mnie jakiekolwiek informacje na temat portali i Księżniczki, będziecie musieli tu przez jakiś czas zamieszkać u mnie.
- Coo?! - Zdziwiła się wróżka. - Mówiłeś, że zajmie ci to jeden dzień, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy...
- Myślałem, że nie mówisz poważnie o odnalezieniu Księżniczek i zniszczeniu znaku... - wyznał wzdychając. Wpuścił ich do środka. Kilkanaście metrów przed nimi znajdował się mały kominek, a przed nim czerwona kanapa. Ściany były zielone. Emily rozejrzała się dookoła, tak samo jak inni.
- Będziecie tu mieszkać, ale pod jednym warunkiem: nie włazicie mi do pokoju! Potrzebuję spokoju i ciszy! - uderzył laską o podłogę. - Jakieś pytania?
- Ja mam! Gdzie żarcie? - odezwał się Natsu.
- I rybki? - dodał Happy.
- Zamknąć się! Trochę kultury! - skarciła ich Erza. - Bardzo za nich przepraszam. Oni chcieli się zapytać, gdzie znajduje się pożywienie...
- A tutaj cię zaskoczę. - uśmiechnął się. - Jestem magiczną istotą: elfem. Elfy dzielą się na różne rasy. Ja pochodzę z rasy Eturiat, czyli potrafię wyczarować różne przedmioty i odnaleźć miejsca i rzeczy, medytując. Dlatego nie potrzebuję niczego w rodzaju kuchni. Właściwie nie potrzebuję jeść, ale jest to bardzo przyjemne. - poklepał się w brzuch. - Zanim wykryję portale i księżniczkę krwi, nie mogę przerwać medytacji. Więc sami będziecie musieli zdobyć jedzenie.
- Rozumiemy. - odparła, po czym zwróciła się do Natsu i Graya. - Rozumiecie?! Od teraz będziecie polowali na jedzenie! - nikt nawet nie zauważył, gdy elf poszedł do swojego pokoju. - Na jego pomoc w takich sprawach liczyć nie możemy. - szepnęła. - Podzielimy się więc na obowiązki. Natsu, Gray i Ja będziemy polowali, Lucy prała ubrania, Happy z Sorą będą zbierać wodę, Emily... - pomyślała chwilę. - Co byś chciała zrobić?
- Właściwie to nic... - prychnęła. - Mogę pomóc Lucy. - zaproponowała.
- Ok! - krzyknął Natsu. - Chodźmy! Jestem głodny jak wilk! - pobiegł by szukać zwierząt, a za nim ruszyli Gray i Erza. Happy i Sora, nim ruszyli, wzięli jakieś przypadkowe wiadra i polecieli w stronę małego strumyku. Zostały tylko Lucy i Emily.
- Ech... - wzdycha Emily. - Jak można wytrzymać z takimi jak oni?
- Muszę przyznać, na początku też tak myślałam... - zachichotała. - Ale się przyzwyczaiłam. Są wspaniałymi towarzyszami. - Zielonooka popatrzyła się na nią.
- Nie wierzę...- zaśmiała się. - Mówisz tak tylko dlatego, bo ich lubisz. - zadrwiła. - Nie uwierzę twoim słowom, dopóki tego nie zobaczę na własne oczy! - Lucy popatrzyła się na nią ze zmarszczonymi brwiami. Gotowała się w niej złość. - Zapewne nie znają nawet słowa "przepraszam".
- Jesteś okropna... - powiedziała, po czym odeszła do domku. Emily zacisnęłą pięści. Po jej policzku spłynęła jedna samotna łza. Uśmiechnęła się boleśnie.
- Masz rację... - szepnęła, zanim zniknęła za drzwiami domu. Lucy usłyszała słowa nowej towarzyszki. Stanęła w bezruchu. - Wypowiadam się na temat kogoś, kogo nie znam. Nie powinnam... mówić takich rzeczy... Przepraszam. - Blondynka się zmieszała. Nie wiedziała co odpowiedzieć.
- N-nic się nie stało... - odpowiedziała. Emily otarła łzę i spojrzała na Lucy, która także odwróciła się w tej samej chwili.
- Muszę przyznać, nie ufam wam. - po chwili brunetka się odezwała. Siedziały tym razem na ścieżce. - Ale chyba zaczynam się z wami spouflać. - przyznała.
- Cieszę się. - uśmiechnęła się. - Oni są naprawdę świetnymi osobami... Gdybyś poznała resztę Fairy Tail, od razu ich byś polubiła!
- Myślisz...? - nie mogła uwierzyć. - A poza tym, nie wiem, czy bym ich w ogóle chciała poznać. Chcę tylko pomóc Sorze i wrócić do domu. Spać w swoim łóżku, słuchać wykładów mamy... - przerwała. - Ale jednak teraz by mi w tym życiu czegoś brakowało... Tylko nie wiem czego... - Sory pomyślała, Ale przecież nadal by była moją przyjaciółką...
Westchnęła. Nie zauważyła nawet, kiedy Lucy odeszła. Pewnie poszła czegoś poszukać, taka myśl przyszła Emily do głowy.
Nagle ujrzała zbliżających się Zapałkę, Mrożonkę oraz Kobiery Rycerza. Każdy z nich w ręku trzymał... królika. I to po dwa! Westchnęła wstając z kamieni. Gdy byli już bliżej, podeszła do niej Lucy z talerzami w rękach. Emily przeraziła się myślą, że ona aż tak może być głodna.
- Jestem głodna jak wilk... - szepnęła. - Nie jadłam nic na śniadanie... - wyjaśniła.
Potem na horyzoncie pojawiły się dwa latające stworzenia. Happy i Sora. Na początku nikt nie wiedział jak robi się króliki, ale Sora wzięła się za to porządnie. Okazało się, że jest mistrzem kuchni. Natsu za to pomógł jej, trochę smażąc na swoimi ogniu. I tak minęło całe popołudnie...
Wszyscy usiedli na kamieniach i zaczęli jeść. Emily dała Sorze kawałek swojego królika, gdyż ona swojego nie miała.
- Ej. - rozpoczął rozmowę Salamander przeżuwając pożywienie. - Może nam trochę opowiecie o sobie?
- Jestem jedyną wróżką z ogonem. - odpowiedziała szybko i obojętnie różowowłosa. - Posiadam 50 wcieleń, a to jest moje ostatnie.
- Poważnie?! - zdziwił się mocno.
- A dlaczego postanowiłaś usunąć ten znak z ciał księżniczek i pozbyć się ich klątwy? - dołączyła się Erza. Sora ścisnęła dłonie.
- Czy naprawdę myślicie, że wam tak bardzo ufam, żeby wam otym powiedzieć? - prychnęła uspokając się. - Ale... - jej ton złagodniał. - Ponieważ jesteście moimi towarzyszami, powiem wam o tym... - zamknęła oczy. Gdy je znów otworzyła, źrenice były zwężone. - 10 wcieleń temu... Poznałam elfa. Stała się moją jedyną przyjaciółką, aż do czasu gdy spotkałam Emily. Już wtedy księżniczki zostały naznaczone. Gdy była na skraju śmierci, poprosiła mnie, żebym zniszczyła ten przeklęty znak. Obiecałam jej. Wypowiedziała jednak jeszcze ostatnie słowa tuż przed śmiercią. Niestety, nie usłyszałam tego. - opowiedziała. - Rozumiecie już? To przez obietnicę. Muszę ją wypełnić jeszcze zanim umrę. Pewnie nie czaicie, prawda? - zaśmiała się żałośnie. - Zawsze dopełniałam obietnic. Nie chcę, żeby był to wyjątek, na dodatek, że to obietnica złożona przyjaciółce. - wyznała. Przez chwilę każdy milczał.
- Rozumiemy cię. - wyszczerzył zęby. - Przyjaciele są naprawdę ważni w życiu każdego człowieka.
- Mówicie, że rozumiecie, ale wy nigdy nic nie straciliście! - wrzasnęła.
- Sora! - skarciła ją Emily. Nikt nie wiedział jak na to odpowiedzieć.
- Uważasz, że nic nie straciliśmy? - wyszeptała Erza. - Każdy z nas... - przeszedł ją dreszcz, przypominając sobie wydarzenia z przeszłości.
- Napewno nic tak ważnego jak...~ - chciała dokończyć, ale przerwała jej Emily, biorąc ją gwałtownie do ręki.
- Co ty wyprawiasz? - Różowowłosa zobaczyła twarz przyjaciółki. W jej oczach zbierały się łzy. Z trudem je powstrzymywała. - Gdzie się podziała radosna ty? Czemu jesteś dla nich tak oschła? Nie mówiłaś przypadkiem, że~
- Zamnij się! - krzyczy. Po jej policzkach spływały liczne łzy. - Wiem, że zachowuję się żałośnie wobec nich! Obserwowałam praktycznie przez wszystkie wcielenia Fairy Tail! Wyładowywuję się na członkach jej gildii, a przecież to jej wina! - upadła na kolana na dłoni i uderzała w nią małą pięścią. - To ona mi ich zabrała... Zamordowałaś mi moich rodziców, ty... - przeklęła cicho. - Mavis! - wykrzyczała ostatnie słowa tak głośno jak tylko się da.
Zapanowało milczenie. Nikt nie potrafił odpowiedzieć z członków Fairy Tail.
- Pierwsza... - odezwał się Gray. - Zabiła...?
Szok wśród Wróżek nie ustał... Ich pierwsza mistrzyni była... morderczynią...
____
Zeref: Nie! To nie możliwe!
Idioto, zamknij się~
Z: Ciii~ Wczuwam się. *zatyka jej usta skarpetą Sasuke*
Fuu! *wypluwa* Skąd ty w ogóle to masz?!
Z: Itachi mi dał...
I: Hehe...
Uważajcie lepiej, żebym was nie wyrzuciła...!
I: Nie zrobisz tego.
A dlaczego, ja się pytam?
Z: Bo nas kochasz...Już mianowałaś nas swoimi mężami bez naszej zgody ;-;
Zamknąć się! Mam nadzieję, że rozdzialik się spodobał, i zapraszam do komentowania!
Z: I tak nikt nie skomentuje.
MORDA W KUBEŁ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz