czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 4 - Prawda

 Po półgodzinie, gdy wszyscy się już ogarnęli, wyruszyli do zleceniodawcy. Dotarli do, ku ich zdziwieniu, bardzo biednego domu. A raczej drewnianej szopy. Otaczały ją różnorodne drzewa. Zdumiona drużyna Natsu, postanowiła zapukać. Gdy Lucy odnalazła drzwi, zapukała. Poczekali minutę. Gdy uznali, że nikogo nie ma, otworzyły się. W nich stanął łysy, wąsaty, gruby mężczyzna ubrany w workowate spodnie i czerwoną, zniszczoną koszulę na guziki. Na stopach nie miał butów. U jego boku stała zaś kobieta w ubogiej, niebieskiej sukni. Włosy miała długie i zielone.
 Natsu i spółka pokazali znaki. Para zaprosiła ich do środka. Panował tam bałagan, ale czego można było się spodziewać po szopie? Nie było gdzie usiąść, więc wszyscy stali.
- Przepraszamy za bałagan... Ale naszą rezydencję musieliśmy sprzedać i pozwalniać służących, z powodu bankructwa. - przeprosił niskim głosem. - na wasze zlecenie wydamy 1000000000 klejnotów, czyli cały nasz majątek.
- Och...- westchnęła Erza. - Nie wiedzieliśmy. Nie potrzebujemy całej sumy. Przyjmiemy 1/4 zapłaty.
- Nie. Proszę na nas nie patrzeć ze współczuciem! - oddycha ciężko, ale się uspokaja. - Mniejsza. Chcemy tylko pozbyć się Gotiego... Prześladuje nas przez całe 5 lat.
- Więc dlaczego nie zgłosiliście tego wcześniej? - spytał Natsu.
- Heh, mówisz to tak, jakby było to takie proste. On widział, nie on widzi nas cały czas... Zabije mnie i żonę - wskazał podbródkiem na zielonowłosą - jeśli piśniemy o tym choćby słowem. - uśmiecha się żałośnie - Ale teraz nas to nie obchodzi. Jeśli dopadnie kogoś jeszcze, to będzie nasza wina. Wolimy zginąć, niż widzieć śmierć innych przez Rozę. - zmarszczył brwi. - Dlatego zapłacę wam teraz, bo możemy potem zginąć...
- Czekajcie... Nie płaćcie nam w ogóle. Nie możemy przyjąć pieniędzy od kogoś, kto jest aktualnie w takiej sytuacji. Wykonamy misję, jednocześnie was broniąc. - wtrącił Natsu. - Obiecujemy, że nie zginiecie... - wąsaty się uśmiechnął.
- Dziękujemy... A teraz powiem wam o jego sła~ - nie dokończył, ponieważ jakiś miecz przeciął jego głowę. Trysnęła krew. Żona mężczyzny wrzasnęła. Nikt z paczki nie mógł uwierzyć. Tak szybko przyszło mu umrzeć. Kobieta podeszła do ciała zamordowanego. Z jej oczu lały się niekontrolowane łzy. Głowę oparła o brzuch zleceniodawcy, mocząc jego koszulę.
 Wszyscy usłyszyli przerażający śmiech. Zwrócili wzrok w stronę kupy siana. Siedział na nim mężczyzna ubrany w czarny płaszcz. Nosił maskę demona. W rękach trzymał czarny i potężny miecz.
- Czym ty jesteś?! - warknął Natsu. "Zapalił" ogień na swojej ręce i uderzył w przeciwnika. Jednak ten zniknął, a Salamander wpadł w siano. Nagle pojawił się przy Lucy. Głaskał ją po głowie, a ostrze przybliżył do szyi dziewczyny.
- Zostaw ją! - warknęła Erza. Miała już biec ale tajemniczy mężczyzna odparł:
- Jeden ruch, a blondyna zginie. - zagroził. Różowowłosy wyciągnął głowę z siana. Spojrzał w stronę przerażonej przyjaciółki.
- Puść ją! - wrzasnął.
- Co by jej tu odciąć... - udawał, że nie słyszy Salamandra. - Może język, by nie mogła, smarkula nic mówić, gdy będę ją gwałcić?  - zaśmiał się.
- Spadnie jej chocby włos z głowy, a zginiesz! - wyszedł z siana. Zapalił jeszcze raz pięść. Zamaskowany nie zauważył, że przeciwnik na niego biegnie, przez co został uderzony w twarz. Jego połowa maski spłonęła, ukazując rany na twarzy. Natsu wziął Lucy na ręce i odłożył obok. Blondynka wstała i szepnęła:
- Dziękuję...
- Kim ty, do cholery, jesteś?! - powtarza pytanie Erza.
- A o kim była mowa przed chwilą? - irytuje się po chwili. - Jestem Gotie Roza! Najpotężniejszy mag czasoprzestrzeni!
- Włada podobną magią co Urtear? - szepcze Gray.
- Ech... - ignoruje Graya. - Powiniem się was pozbyć... Ale pobawię się z wami trochę... kiedyś... - Gotie zamyka oczy i szepcze coś po cichu. Nagle po chwili Natsu i resztę otacza jakaś dziwna aura. - Jeśli odnajdziecie drogę do teraźniejszości... i odnajdziecie mnie... Może kiedyś powalczymy... - po chwili zdejmuje połowę maski ukazując całą twarz pokrytą szramami. - Sayonara, frajerzy! - odwraca się od nich, a drużyna znika z szopy...
* * *
 Drużyna nagle pojawia się w współczesnym mieście. Podnoszą się z asfaltu. Każdy z nich rozgląda się po nowym otoczeniu. Mieszkańcy patrzą się na nich dziwnie i szepcą coś pod nosami.
- Gdzie my, cholera jesteśmy...? - dziwi się Erza. - Przecież byliśmy w Linivay, w szopie...
- Może się zapytamy? - zaproponowała Lucy, po czym zaczepia jednego z tutejszych. - Przepraszam, czy wie pan, gdzie my jesteśmy?
- Jesteśmy w Japonii, a dokładnie w Tokio, proszę pani. - burknął, po czym odszedł.
- J-japonia? - uśmiecha się głupio. - Jesteśmy napewno daleko od Fiore i Magnolii...  - wzdycha.
- Czekaj... Pamiętasz, jak Gotie powiedział: "Jeśli odnajdziecie drogę do teraźniejszości"?! Wysłał nas do przyszłości! - Natsu wrzeszczy. Wszyscy się uderzają ręką o głowę.
- Trochę ciszej, debilu! - warknął Gray.
- A co, ogłuchniesz, lodówko?!
- Przy takim hałasie to napewno, płomyczku!
- Zamknijcie się... - rozdziela ich Erza, uderzając ich w głowy. - Wszyscy was widzą... Lepiej poszukajmy drogi do domu... Albo ludzi, którzy nam w tym pomogą.
* * *
 Emily i Sora podróżują już od dwóch dni. Brunetka powoli się niecierpliwi. Patrzy na różowowłosą, która siedzi sobie beztrosko na jej ramieniu.
- To nie fair... - westchnęła. - Ty możesz sobie tak siedzieć, a ja muszę cały czas chodzić...
- Trzeba było wziąć pieniądze, to może dotarlibyśmy do Japonii trochę wcześniej. - prychnęła. - Spokojnie, jeszcze 10 km..~ - to ręki bierze ją towarzyszka. Ściska ją lekko.
- Ej, ej... To ty mnie obwiniasz?! - odzywa się przerażającym głosem. - Myślałam, że jakoś nas przeleportujesz! - oburza się. Sora uwalnia się z rąk sadystki i zaczyna latać.
- Owszem, mogę, ale tylko moją osobę. Zauważ, że duchy jednak mają jakieś ograniczenia... - jej ciało przestało się materializować. - Moja magiczna moc się zmniejszyła.
- Och... Czekaj, dlaczego możesz się materializować?! Przecież jesteś tylko duchem... - zdziwiła się. Sorę uraziły słowa "tylko duchem".
- Tylko duchy wróżek z ogonami to potrafią... - naburmuszyła się i przestała się odzywać do Emily. Gdy ta się coś jej pytała, ona ignorowała ją.
- Ej no... Czemu się obraziłaś? - wzdycha. Łapie ją do ręki, kiedy wie, że jej ciało się zmaterializowało. Ogoniasta próbuje się wyrwać, ale jednak Emily jest silniejsza od małego stworzenia.
- Chyba coś powiedziałam! - patrzyła się prosto w oczy obrażonej. Sora odwracała wzrok. - Czemu się obraziłaś? - stworzenie tylko burknęło. W jej oku kręciła się łza. - Co?
- BO NAZWAŁAŚ MNIE "TYLKO DUCHEM"! - wyznała w końcu. - To razi... Uważasz mnie tylko za obiekt zdziwień... - Emily pomyślała chwilę.
- Nie prawda. Nie jesteś obiektem zdziwień. - odezwała się po chwili. - Jesteś... - przełknęła ślinę. - Moją towarzyszką... przyjaciółką... - zarumieniła się. Sora nie mogła uwierzyć słowom dziewczyny. Po jej policzku popłynęła łza. 17-latka płakała pierwszy raz od... zawsze. Nigdy nie płakała. Nawet gdy ojciec ich opuścił. Pozbyła się swoich łez. Ale nie smutków. Przez cale życie była zamknięta w sobie...
 Sora przełknęła ślinę.
- Przepraszam...- dodała brunetka szepcąc.
- Nic... Nic się nie stało... Jestem szczęśliwa...
- Czemu? - spytała łagodnie Emily.
- Że nazwałaś mnie przyjaciółką... - wyszczerzyła zęby, po czym uśmiechnęła się boleśnie. - Muszę ci coś wyznać... Okłamałam cię.
- Co? - zdziwiła się zielonooka. Patrzyła się na różowowłosą z szeroko otwartymi oczyma.
- Istnieje tylko jedna ogoniasta wróżka... Jestem nią ja. Tak naprawdę nadal żyję... Bo ja posiadam... - przełyka po raz kolejny ślinę, denerwuje się. - 50 wcieleń... Miałam ich już 49, licząc z obecnym, 50... To moje ostatnie.
- Czekaj! - kręci głową. - Skoro to twoje ostatnie...
- Każdy próbował mnie zabić. - zignorowała przyjaciółkę. - W każdym wcieleniu inna osoba. Do dziś pamiętam te wszystkie męki... - po policzku spływa pojedyncza łza. - Pewnie zastanawiasz się: Dlaczego? To wina tego jednego, jedynego ogona...! Byłam najpotężniejszą wróżką. Chcieli zdobyć mą energię... - wzdycha.
- Czyli... W tym wcieleniu również...? - nie dokończyła.
- Nie. - zaprzeczyła stanowczo. - Im bliżej jestem ostatniego wcielenia, ostatniej śmierci, tym bardziej moja moc... znika. Posiadam teraz ledwie 1/4 mocy magicznej co dawniej. Mordercy, wiedząc, że już nie ma już do zdobycia mocy... A poza tym, w tych czasach i tak nie pamiętają nawet magii. I ostatnie pytanie: Dlaczego mnie zabijali, choć chcieli moc? To nie oni mnie mordowali. To ja... popełniałam samobójstwa. Chcieli mnie wykorzystać do przerażających celów, takich jak przejęcia władzy nad światem. - Emily była oszołomiona historią stworzenia. Zrobiło się jej żal.
- Przy~
- Nie chcę współczucia... - uśmiechnęła się z bólem. - Potrafię być silna... Przeżyłam już tyle wcieleń. Nie przejmuję się już takimi rzeczami. Męki me już się zakończyły, lecz przygoda jeszcze trwa.
 Brunetka uśmiechnęła się i puściła towarzyszkę. Ta podleciała do jej policzka i musnęła wargami w to miejsce.
- Chodźmy szukać...~ - chciała dokończyć, ale Sora nagle ujrzała coś, co uznawała za niewiarygodne. - To... Fairy... Tail...
Drużyna  Natsu poczuła spojrzenia na sobie. Odwrócili się i zobaczyli wpatrujących się w siebie wróżkę z ogonem i Brunetkę.
- Kim jesteście? - spytał chłodno Gray, Sora przełknęła ślinę...
___
^^
I: No, no... Szczerze jestem z ciebie zadowolony, Gat-chan...
Heh *czuje satysfakcje* To po prostu wrodzony talent...
I: Bardzo jesteś skromna, wiesz...? -_-
Wiem xd Mniejsza. Uważam, że rozdzialik wyszedł mi całkiem spoczko... Do zobaczenia więc i bai bai! ^^

2 komentarze:

  1. Wiesz... Cieżko mi się czyta to opowiadanie. Chyba nie jest dla mnie.
    Oczywiście serdecznie dziękuję za zaproszenie. Pomysł na opowiadanko jest oczywiście fajny, tylko chyba brakuje ci takiej... swobody w pisaniu. Czasami mam wrażenie, ze coś jest napisane na siłę, ale to może tylko moje zdanie.
    Nie mniej, weny, czasu i sprawnego kompa.
    Zapraszam także na inne moje opowiadanka :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wreszcie ktoś skomentował tego bloga xd
      Tak wiem, gdy też tak czytam sobie, czasem mi się też tak wydaje ;-; Chyba po prostu muszę po prostu rozwijać swoją pasję :)
      Zeref: No widzisz? Mówiłem ci, że nie potrafisz pisać.
      Czemu mi się wciskasz w komentarz ;-;
      Mniejsza, dziękuję za Twój komentarz i czekam na kolejny rozdział PACu i innych Twoich blogów :)
      Pozdrawiam

      Usuń