poniedziałek, 26 października 2015

Rozdział 2 - Wróżki z ogonami...

 W tej chwili znajdowali się w czarnej, pustej przestrzeni. Pod nimi nie było żadnego podłoża. Unosili się.
- Co to ma być?! - krzyknęła do nieznajomego. - Kim ty, do cholery, jesteś?!
- Ja? - odezwał się po chwili. - Mów mi Forlinons.
* * *
  Emily obudziła się ciężko oddychając. Ja na realistkę, było to dla niej już za dużo. Nie wierzyła w coś takiego jak portale czy nadzywczajna siła... Już jako sześciolatka przestała wierzyć w magię i potwory.
 A poza tym, wiele rzeczy w śnie jej nie pasowało. Po pierwsze: Jej pokój był mały, ale wystraczało jej tam na dwie szafy, biurko oraz łóżko. Tam natomiast był bardzo przestrzenny. Po drugie: Matka. Ona nigdy na nic nie chorowała, była straszna, nie delikatna. Jak jej córka skończyła 12 lat, już nie robiła jej śniadań. Brunetka była już samodzielna.
 Można było wymieniać wiele takich przykładów. Ale jedyne co jej pasowało: Sny o Ellie i Jessice.
 - Ale... - nie potrafiła wykrztusić słowa. Wstała z łóżka i sięgnęła po okulary, które ostatnio nabyła. Miała wadę -1,8 na oczy. (do daleka). Po założeniu chwyciła książkę pt. "Wieczna wojna". Usiadła na łóżku i zaczęła czytać. Bardzo się wciągnęła w tę lekturę. Opowiadała ona o trzech królestwach: Zachodnim, Wschodnim oraz Północnym. Przedstawicielami tych ziem byli: Fortanies, Kortilos oraz Fetin. Jednakże, gdyby nie pewni ludzie, czekałaby ich klęska we wszystkich wojnach. Ale istniało jeszcze jedno królestwo... Południowe. Zarządzała nim... kobieta. Jej ojciec domagał się, by po jego śmierci ona rządziła. Nie potrzebowała żadnych doradców, świetnie radziła sobie sama. Jednak inne królestwa postanowiły zjednoczyć się i zdobyć królestwo Traikiny.
 Do pokoju, nie pukając weszła matka Emily. 17-latka, widząc twarz wkurzonej kobiety, przeraziła się.
 - No to sobie pospałaś... - podeszła bliżej. - Zdajesz sobie sprawę, która jest godzina? - spytała łagodnie. Uśmiechała się, ale pod maską skrywał się morderczy gniew.
- Nie... Która? - podrapała się po ramieniu ziewając.
- 11! - krzyknęła gniewnym głosem. Emily gwałtownie wstała, zamykając książkę z hukiem.
- Co?! - kaszlnęła. - Czemu mnie nie obudziłaś?! Mam spotkanie właśnie o TEJ godzinie!
- To kara za to, że wczoraj wróciłaś o 2 w nocy... Miałaś wrócić o 20:30, by pomóc mi sprzątać, ale miałaś to oczywiście gdzieś. Nie puszczę cię nigdzie. - odezwała się stanowczo Elizabeth. Wstała i wyszła z pokoju córki, trzaskając drzwiami. Emily westchnęła.
- Ech... Wolę tę z mojego snu . - wyznała. - I od kiedy zaczęłam gadać do siebie... - zaśmiała się głupio. - Głupia jędza... - szepnęła, wpatrując się w drzwi. Kilka minut potem, była już w łazience. Rozebrała się i nalała wody do wanny. Chciała sobie trochę posiedzieć i zrelaksować. Zapomnieć na chwilę o wszystkim.
 Jak siedziała już w wannie, popatrzyła się na swój dekolt. Dotknęła go i westchnęła.
- Nic się nie zmieniło od tych paru lat... - Zanurzyła pół głowy w wodzie.
 Otworzyła szeroko oczy. Poczuła czyjąś obecność. Spojrzała na swoje ramię. Z jakiegoś powodu czuła tam, że coś ją dotyka. Właśnie ujrzała... Małą istotkę rozebraną do suchej nitki. Jej włosy były różowe i długie, a grzywka zasłaniała jedno oko. Tęczówki oczu były czarno-zielone. Na plecach posiadała małe, okrągłe skrzydełka.
 Emily przełknęła ślinę. Z trudem zdusiła krzyk. Szepnęła cicho:
- Co to jest, do cholery? - stworzonko zrobiło się całe czerwone na twarzy.
- Nie, to, tylko kto! Jestem osobą, a nie rzeczą! - oburzyła się.
- Robisz problem z niewiadomo czego... - westchnęła. - CZEKAJ! - plusnęła wodą. - Czy to aby napewno nie jest kolejny sen?! Jakieś owady nie mogą mówić!
- Jestem wróżką... - zauważyła, pokazując środkowy palec.
  Emily po chwili zauważyła, że wróżka posiada złoty ogon. W ogóle nie przejęła się gestem wróżki. Chwyciła stworzenie w rękę, oglądając ją ze wszystkich stron.
- Od kiedy wróżki posiadają ogony? - zapytała, po czym dodała: - Czekaj, w ogóle od kiedy istnieją wróżki?!
- Ech... Odpuszczam ci, dziecko... - westchnęła. - Opowiem ci wszystko, ale pod warunkiem, że nie zadajesz żadnych pytań!
- Ehm... - pokiwała głową na znak zgody. - "Niech mi powie... Przecież i tak to wszystko musi być snem..." - pomyślała.
- Pochodzę z krainy magii. Żyję około 2000 lat...
- Wyglądasz na młodszą ode mnie! - przerwała jej.
- Mówiłam, żebyś była cicho! - odpowiedziała jej gniewnym głosem. - Rasa wróżek z ogonami dawno już wyginęła. Po pierwszych 400 latach... Wiesz... Zostałyśmy zamordowane. Ja także... Jestem tylko duszą dawnej mnie. Miałam tylko 14 lat. Jednak moja dusza na ziemi pozostała jako jedyna ze wszystkich wróżek. Obserwowałam wszystko, co się działo na tym okrutnym świecie. Wojny, Zerefa, widziałam nawet Acnologię...
- Czekaj! Kim są Zeref i Acnologia?
- Miałaś nie pytać! - oburzyła się. - Mniejsza... Zeref, to on stworzył END, najpotężniejszego demona z księgi Zerefa... Acnologią był człowiek, który zamienił się w smoka, poprzez nadużywanie mocy Dragon Slayera. Więcej nie tłumaczę, bo nie zrozumiesz.
- Ok...
- Widziałam także te miłe rzeczy... Tworzenie gildii, pierwsze miłoście itd.. Ale zwróciłam największą uwagę pewnej gildii... Najsilniejszej w królestwie Fiore. Posiadała potężnych członków. Ale nie na siłę zwracałam uwagę. Lecz na ich... więzi.
- "Więzi"? - zdziwiła się.
- Tak. Dla niech przyjaźń była najważniejsza. Zrobią wszystko, by chronić dobre imię gildii. A zwała się ona, Fairy Tail! - wyszczerzyła zęby.
* * *
 A teraz cofnijmy się trochę do tyłu. Do czasów Fairy Tail, najsilniejszej gildii Fiore. U nich dzień jak co dzień: Natsu z Grayem znowu się bili, Erza ich karała, Lucy się irytowała, Cana piła, Happy jadł rybę, itd.. 
- Ech... - westchnęła Lucy. - Nudy... 
- Racja. - uśmiechnęła się słodko Mirajane. - Zastanawiałaś kiedyś, jak może wyglądać przyszłość? - zmieniła temat.
- Hmmm. Gdy tak sobie pomyślę, to nie. - podniosła głowę z blatu. Oparła głowę o ręce. - Hmm...
- Będą latające samoloty! - wtrącił się Natsu. 
- Skąd ci taki pomysł przyszedł, durniu? - zirytował się Gray. 
- No to co ty proponujesz, lodówko? - warknął. 
- Może... Krzesła na kółkach, czy coś w tym stylu? Czyli można by było jeździć na nich... - zaproponował. 
- Nuuuda! - wrzasnął Natsu. - Klonowanie osób! 
- Czyli mógłbym sobie sklonować rybcię?! - zachwycił się niebieski kot. W jego oczach pojawiły się gwiazdki.
- Uleczanie chorób, których się teraz nie da. - dołączyła Erza.
- Co wy tacy realistyczni?! - krzyknął Natsu. - Równie dobrze mogę to wszystko ja zrobić...
- Z twoim mózgiem? - prychnął Gray. - Nie, czekaj, ty nie posiadasz nawet 1/4 tego narządu... 
- Zamknijcie się wy wszyscy! - podszedł Makarov. - Przyszłość kiedyś nadejdzie, ale zanim wszystko się tak bardzo rozwinie wy będziecie patrzeć na to z tamtego świata... - westchnął, po czym dodał: - Po za tym, co was interesuje przyszłość, skoro posiadamy piękną teraźniejszość? W przyszłości wcale nie mogą dziać same dobre rzeczy... - rzekł, po czym chwycił kubek z piwem i zaczął pić. - Na przykład mogą piwo zabronić sprzedawać! - wrzasnął.
- Dobrze mistrz mówi! - wymamrotała już całkowicie pijana Cana. 
- "Więc o to mu chodziło..." - zirytowała się cała gildia. 
______________
Ok! :3 Rozdzialik zakończony! :D 
Itachi: Matko, co z tobą jest? 
Itachi-senpai! O co ci chodzi? 
I: Normalnie, to zostawiasz napisanie rozdziału na ostatnią chwilę, a teraz dodałaś rozdział przed czasem... Dziwne...
Bo teraz się wzięłam za siebie B) 
I: Yhmm... 
Jesteś niedobry! D: Ale jednak, nadal jesteś moim 1 mężusiem z anime :* 
I: Czyżby to było wyznanie miłości do mojej osoby? O_o
Coś ty! XD  Wiedz, że i tak poproszę twojego braciszka o zdjęcie, na którym jesteś nagi, żadnej cenzury :-'D 
I: O ty zboczeńcu O_O
Sasuke! 
S: Co? 
Przynieś mi zdjęcie nagiego Itasia ^^ 
S: Ok, Itachi, rozbieraj się.
I: NIE! ;-; *ucieka*
S: Nie uciekniesz! Tylko tak zarabiam po "Naruto" ! *wchodzą do innego pokoju*
A więc takim oto akcentem kończymy rozdzialik. A teraz czas na porno 3D! *dołącza do nich*



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz